Każdy wie, że przez ostatnich kilka lat nieruchomości stanowiły ulubioną inwestycję finansowa Polaków. Stopy procentowe były niskie, pieniądze zalegały na kontach, tracąc na wartości, a wiedza o finansach osobistych i inwestowaniu tak nikła, że zwyczajnie nie wpadaliśmy na lepszy pomysł zainwestowanie pieniędzy. Wydawało się, że rosnącą bańkę przekuje pandemia, która doprowadziła do upadku najem krótkoterminowy, ale proroctwa się nie sprawdziły. Co dalej z rynkiem mieszkań?
Alternatywy nie ma
Niestety czas dał niewiele i praktycznie nadal nie ma lepszej i bezpieczniejszej alternatywy dla zainwestowania swoich pieniędzy niż mieszkanie. Tak dobrze daliśmy sobie wytłumaczyć, że obsługa wynajmowanego mieszkania jest banalnie prosta, zyski pewne, że jakoś uwierzyliśmy w to, że to dochód pasywny. Owszem ci, którzy już borykają się z problemem wiedzą, że to często praca na cały etat, ale nadal nie wszyscy mieli szanse sprawdzenia się jako „kamienicznik”. Rzecz jasna na rynku jest wiele instrumentów finansowych, które przynoszą zyski, ale nie znamy się na nich i co więcej, nie bardzo im ufamy. Wystarczyło poobserwować kolejki pod bankomatami w początkach pandemii czy tuż po wybuchu wojny na Ukrainie, by widzieć, jak ważne jest dla nas namacalne dobro materialne. Zdecydowanie wolimy to, co można wziąć do ręki czy sfotografować niż wirtualny zapis cyfrowy.
A co z cenami?
Ceny nie spadły w pandemii, nie należy się więc spodziewać gwałtownego spadku, teraz gdy inflacja rośnie i wszystko drożeje. Dostęp do części materiałów budowlanych jest utrudniony przez sankcje i wojnę, stal podrożała do absurdalnego poziomu i nie ma co się czarować, wzrosły także oczekiwania placowe. Jak na razie rezultat działań wojennych jest taki, że siły roboczej, zamiast przybywać, ubywa, bo Ukraińcy pojechali bronić swoich granic, a wynagrodzenia polskich pracowników trzeba podnosić, czego nie ułatwia Polski Ład. Spadku cen nie ma co się spodziewać i przesadnymi optymistami są ci, którzy twierdzą, że zmieni to rynek bankowy, zaostrzający kryteria przyznawania kredytów hipotecznych.
Tak, ale w razie wojny mieszkania nie zabierzesz…
To oczywiste, że mieszkanie nie jest tym towarem, który zapakujemy w plecak i zaczniemy z nim uciekać poza granice. Dlatego, jeśli planujesz zainwestować w nieruchomość wszystkie swoje pieniądze to błąd i nie chodzi tu nawet o ryzyko wojny, ale o złamanie złotej zasady inwestowanie, jaką jest dywersyfikacja. Proste, nigdy nie trzymamy wszystkich jajek w jednym koszyku, więc kupowanie mieszkania za wszystkie pieniądze, jakie mamy to zwykła głupota. Wojna natomiast nie powinna budzić obaw, wręcz przeciwnie. Putin musiałby zwariować, by porwać się na atak bezpośredni, a rosnąca liczba uchodźców tworzy zupełnie inne perspektywy dla rynku najmu. Z drugiej strony nie należy wykluczać, że ci, którzy nadmiernie się zadłużyli, będą szukać możliwości pozbycia się balastu, dlatego nie należy wykluczać okazji inwestycyjnych na rynku wtórnym.
Boisz się? A kto ci każe kupować mieszkanie w Polsce
Jeśli masz dylemat, bo z jednej strony chciałbyś kupić nieruchomość, a z drugiej jesteś pełen obaw, czy Polska to całkowicie bezpieczny kraj, możesz rozważyć inwestycje w innym kraju Unii Europejskiej. Hiszpania, Grecja, Włoch to bezpieczne inwestycyjnie kraje, a zakup mieszkania nie tylko gwarantuje ci zyski z najmu, zwłaszcza jeśli zdecydujesz się na lokalizacje w turystycznej miejscowości, ale też zyskujesz miejsce, do którego możesz uciec, przynajmniej na chwile. To szczególnie dobra opcja dla tych, którzy już planują swoją emeryturę lub mają zawód pozwalający na pracę z dowolnego miejsca na ziemi. Otwórz szerzej oczy, świat nie sprowadza się do niewielkiego kraju, jakim jest Polska.